Miśkowe wizyty w kuchni różnie się kończą, czasem zerknie do lodówki i trzaśnie drzwiami co doprowadza mnie do szału albo stanie przed otwartymi drzwiami i woła mamoooo, mamooooo .... co jeszcze bardziej mnie wkurza no cóż taki już jej urok. Jednak czasem jej wizyty kończą się jak na nią dość spektakularnie, podaje ziemniaki do obierania, wrzuca jarzynkę i kostki rosołowe do rosołu, panieruje kotlety, pomiesza i pomaga w przyrządzaniu słodkości. Dzisiaj zabrałyśmy się w końcu za babeczki ale, ze z nas leniwe bestie babeczki były z gotowca a co czasem trzeba sobie życie ułatwić. Poszło nam całkiem nieźle a miśka bardzo zadowolona, że mogła pomagać w końcu wilk syty i owca cała. Największą frajdę miała przy obsypywaniu platkami czekoladowymi. Może rośnie mi mała kuchareczka ?
poniżej foty
A tu przyrządza sos czekoladowy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz