W niedziele Michaśka poszła z nami pierwszy raz na hokej. Jak przyjechałyśmy i zobaczyła naszych kolegów to mamo ja chce do domu. No ale koty za płoty i poszłyśmy wcześniej na halę tu też było mamo ja chce do domu ale ja się łatwo nie poddaję :). Postałyśmy chwilę popatrzyła na hokeistów i poszłyśmy na nasze miejsca no i zaskoczyła :) spodobało jej się najbardziej jak się przewracają na lodzie. Jak zaczął się mecz była w siódmym niebie, biła brawo, przeżywała że niema bramki. Biegała po schodach góra dół oczywiście ciągnąc mnie za sobą :), wołała tatę i z czasem przestała się wstydzić naszych kolegów. Jednak najbardziej szczęśliwa była jak przed 2 tercją hokeiści przybijali jej piątkę jak wychodzili na lód wtedy to wniebowzięta była i później opowiadała tacie,że jej piątkę przybili. Oczywiście moje dziecko musiało wypalić tekstem jakże by inaczej mogło być, w domu mam kubek z bramkarzem no i jak go Miśka zobaczyła to od razu mamo to jest ten twój co go masz w domu A po powrocie do domu usnęła szybko :) i oczywiście z pytaniem kiedy pójdziemy na hokej ? Byłyśmy w sumie półtorej tercji bo trzeba było do Tośki jechać.
zdj z mojego tel (jakość okropna wiem :P wieczorem dodam z męża tel będą lepsze)
Z Tatą
Z mamą
A tu kibicujemy
ale fajowow ona zawsze taka uśmiechnięta:) więc Miśka złapała bakcyla może sama też zacznie grać:)
OdpowiedzUsuńjaki uśmiech boski :)
OdpowiedzUsuń