poniedziałek, 26 marca 2012

Oswoić ASTMĘ

Czasem mam wrażenie, że to nie wykonalne a ja walczę z wiatrakami. Dobija mnie to ciągłe chorowanie, infekcja za infekcją ostatnio przerwa miedzy chorobą to 5 dni. Wykańczają mnie te nerwy czy ten katar zejdzie tak jak ostatnio na oskrzela i będzie obturacja a zaraz zapalenie oskrzeli czy może się uda. Czy ten antybiotyk i nowe leki wspomagające  coś dadzą czy uda się nam jakoś przetrwać bez szpitala czy znów zawitamy w progi oddziału Pulmonologicznego na 2 tyg jak to Tosia ma w zwyczaju. Dla mnie każdy dzień to walka by katar nie zmienił się w nasz standard i co i właśnie nic jak zwykle kończy się tak samo obturacją. Odkąd zaczęły się infekcje jeszcze się nie zdarzyło by katar porostu znikł zawsze się zmienia w gorsze rzeczy. Czasem wydaje mi się, że nie daje z siebie tych 100 %, ze coś robię  nie tak skoro znów przegrywamy i Tośka choruje. Wykańczają mnie te inhalacje  bo ostatnio Tosianda się buntuje i zamiast tych max 15 min inhalujemy się prawie 30 bo trzeba robić przerwy bo płacze, wije się, wyciąga przewód i to bez celowe bo lekarstwo idzie w powietrze. Później znow inhalacja tyle, że przez babyhaler i znów bunt płacz ale tym razem szybciej bo to tylko 15 wdechów czasem się i nawet tyle nie udaje bo góra 11.Czasem dochodzi antybiotyk, osłona, krople do nosa (tu tez walka o to by zakropić), odciąganie kataru też do przyjemności nie należy. Jedynym lekiem który przyjmuje ze smakiem jest singular tak bo słodki wiec ten plus. Jedyny lek przy którym nie muszę się męczyć, żeby podać. Kiedyś by mi przez myśl nie przeszło, że będę mieć chore dziecko i każdego dnia walczyć o to by przyjmowało leki bez których nie może się obejść a jednak teraz to dla mnie norma. Koleżanki czasem panikują jak dziecko im zachoruje na zwykle zapalenie oskrzeli dla mnie to norma, coś co mam kilka razy w miesiącu i już na mnie wrażenia nie robi. Staram się to wszystko jakoś ogarnąć, poukładać sobie ale nie umiem może jeszcze czasu potrzebuje ale nie wiem czy można się przyzwyczaić do tego, ze dziecko choruje. Nie oczekuje słów współczucia bo nie o to tu chodzi. Ktoś zapyta a o co? Odpowiedz brzmi nie wiem, może zrozumienia, wsparcia.

Nieliczne chwile gdy Tosia sam się inhaluje.




4 komentarze:

  1. Słońce, twarde babki jesteście, dacie radę... A my nieustannie trzymamy za Was kciukacze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jak ja Ciebie rozumiem!!! Mój Krzyś też ma astmę!! Znamy singulair, też się inhalujemy, też nie znoszę kataru i ciągle się boję, by nie zszedł niżej... znam wszystkie Twoje nerwy, lęki i nieprzespane noce! Był u nas rok (2010), że bylismy co 2 msc. w szpitalu z powodu obturacji :( :( traumę mam do dziś! Ale, na szczęście, z tego się wyrasta!! U nas już jest wyraźna poprawa. Od prawie 2 lat nie miał duszności. Uczymy się podawania leków, szybkiego reagowania... będzie dobrze!!! Wierz w to! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Malutka trzymam za Was kciuki żeby Tośka byla zdrowa. Będzie dobrze, zobaczysz:)

    OdpowiedzUsuń
  4. trzymaj się, tyle CI mogę powiedzieć. Jestem pewna że dasz radę. Mój tata choruje na astmę, więc znam chorobę. W przpadku dziecka jest znaczine ciężej bo nie rozumie, że leki pomagają. Gdy mój Wit choruje podanie leków i zrobienie inhalacji, graniczy z cudem, odciągnięcie kataru powoduje spazmy płaczu. Wyobrażam sobie jak CI ciężko, skoro to Twoja codzienność.

    OdpowiedzUsuń