W szpitalu spędziłyśmy prawie 4 godziny od 11:30 do 15:00 masakra jakaś. Tośka miała termin na 12 a weszłyśmy grubo po 14. W sumie sama nie wiem o co kaman bo lekarka, która nas przyjęła jako pierwsza nie zdarzy ła nas zbadać ale po wywiadzie z nami stwierdziła, że idziemy na oddział. Lekarka która nas zna też nam powiedziała, że mamy umówić się na oddział na przyjęcie. Przyszedł ordynator z oddziału, zbadał Tosię, przepisał leki i stwierdził że nic się nie dzieje i nie potrzeby by robić ph metrię i rzęski. Dla mnie git bo nie musiałam zostawać w szpitalu. Tylko ta zdziwiona mina lekarki gdy jej powiedziała, że nie idziemy na oddział tylko mamy przyjść do ordynatora na kontrole. W sumie gość z tego co wiem jeden z najlepszych w Polsce i ludzie do niego z wszystkich miast przyjeżdżają. A Miśka przez ten czas siedziała u dziadka i miło spędzała czas ucząc się siała baba mak :P
Wszytko dobre co się dobrze kończy:)
OdpowiedzUsuń