Wizyta u laryngologa była owocna. Ucho wypłukane i skurczybyk wylazł okazało się, że to jednak nie był koralik tylko wysuszone ziarenko kukurydzy. Michasia była dzielna gdy lekarka wielką metalową strzykawką wlewała jej do ucha wodę. Teraz tym bardziej nie wiem skąd to ziarenko wylądowało w uchu. W każdym razie Michasia już słyszy na oba uszy. Spokoju tylko mi nie daje dlaczego 4 lekarzy nie zorientowało się, że coś jest w uchu.
to super, ze wszystko jest ok:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że już dobrze z Małą ;)
OdpowiedzUsuńw końcu się udało! a moj dzis nozyczki do buzi wkładał... co jeden to lepszy
OdpowiedzUsuńDobrze, że sprawa się wyjaśniła!
OdpowiedzUsuńCałe szczęście. Oby takich przypadków jak najmniej.
OdpowiedzUsuńMoja dzisiaj wmówiła mi, że połknęła kredkę. Skonfiskowałam wszystkie świecówki.
Trzymaj się.
a my wizyta u laryngologa jutro. mam nadzieje, że nic w uszach się nie znajdzie ;) bo to kontrola :) pozdrowionka
OdpowiedzUsuńCo u Was słychać? Nie dajesz znaku życia.
OdpowiedzUsuń